Miejsce dobre do życia Portal brzezce.info jest pierwszą i najstarszą stroną lokalną w gminie Kultura i sztuka Wiara i tradycja od pokoleń

... bo na rowerze się u nas nie jeździ." /artykuł Grzegorza Sztolera/  Dzisiyj miołech napisać o historii, ale bydzie o kole. Bo Ślonzok jeździ na kole, niy na rowerze. Na kole, "mniyj czy bardziyj wypasionym". Tuż dejcie pozor, jak pojedziecie. Bo turystyka rowerowa to sport ekstremalny... Jasna, że można ścieżkami, ściyżynkami - bezpiecznie. Ale czasem trzeba wyjechać na główniejsze drogi. I wtedy będzie to na pewno niezapomniane przeżycie. Zachciało mi się w ostatnią sobotę pojechać do rodzinnej miejscowości, Brzeźc "na kole", z Międzyrzecza, gdzie mieszkam. Nie powiem, krajobrazy przepiękne. Ale adrenalina mi skakała jeszcze bardziej. Dwadzieścia kilometrów, twarde siodełko szosówki. Jadę niemal środkiem jezdni, bo przez janowicki las dziura na dziurze. Kierowców nie jest aż tak wielu, ale mkną jak błyskawica. Jankowice mijam spokojnie. Pszczyński park z zakrętami też. Horror zaczyna się w Porębie, bo też ruch spory. Na zakręcie mijają mnie dwie ciężarówy z jakiejś budowy. Nie trącają nawet. Kierowcy osobówek też zachowują  zdrowy dystans. Tylko jeden prawie mnie przyhaczył lusterkiem.

Wjeżdżam przed porębskim kościołem na chodnik pieszo-rowerowy, by jechać ostrożniej. I tu niespodzianka. Chodnik niebezpiecznie się pochyla na całej długości w stronę pola, więc cudem nie zjeżdżam na ściernisko. Takim traktem jechać się nie da. Wjeżdżam z powrotem na drogę i jadę środkiem pasa ruchu, bo dziura na dziurze, a do tego jeszcze zabójcze muldy. I z górki, kto tędy jechał wie, że rowerzysta łatwo przekroczyć może pięćdziesiątkę. Więc zwalniam. Niespodzianka tuż przed metą, rodzinnymi Brzeźcami. Kilkadziesiąt metrów przed pierwszymi zabudowaniami słyszę za sobą pisk hamulców... I mało brakowało, by ten felieton nie powstał. Panienka z "L"-ki nie zamierzała mnie ominąć - choć z naprzeciwka zbliżały się pojazdy - tylko zepchnąć do rowu. W ostatnim momencie pani instruktor nacisnęła pewnie na hamulce - stąd pisk. Dobrze, że kierowca cysterny zachował bezpieczny odstęp. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby nie zdążył wyhamować - i popchnął panienkę w "L"-ce. Tak, niewątpliwie nauka jazdy ma swoje prawa, ale czemu potencjalnymi ofiarami mają być cykliści? Dzięki Bogu - dojechałem. W drodze powrotnej, również nie zabrakło mi emocji drogowych. Wracałem przez Wisłę Wielką, wieś cichą i dopieszczoną dobrą jezdnią i chodnikiem. Na głównej drodze ze Strumienia do Pszczyny samochody wyprzedzały mnie gwałtownie, lecz z przyzwyczajenie do wszechobecnych na tej trasie cyklistów, kierowcy zwalniali. W Pszczynie przed dworcem natknąłem się na przekopane rondo i gościa sunącego pod prąd. Przez Ćwiklice droga upłynęła mi spokojnie, ale przed Miedźną najadłem się strachu. Kilka razy wyprzedzano mnie dosłownie "na lusterko". - Grzegorz Sztoler / Dziennik Zachodni Pszczyna / 30. 08. 2013r.

Copyrights by brzezce.info © 2016. stat4u