Miejsce dobre do życia Portal brzezce.info jest pierwszą i najstarszą stroną lokalną w gminie Kultura i sztuka Wiara i tradycja od pokoleń

Na naszych oczach odchodzi pokolenie, które pamięta drugą wojnę światową i może poruszyć nas osobistymi wspomnieniami. Nie odkryję Ameryki, jeżeli powiem, że takie spotkania ze świadkami wielkich wydarzeń - a taką na pewno była ostatnia wojna - wywierają na ich uczestnikach o wiele większe wrażenie niż najlepsza książka czy film. Ponad 80-letni pan Jan Foks, z moich rodzinnych Brzeźc, na pewno jest bohaterem

- znany jest nie tylko z działalności partyzanckiej w Narodowych Siłach Zbrojnych (pod wodzą legendarnego "Bartka" kpt. Henryka Flame). Był także woźnicą marszu śmierci. Wielokrotnie o tym pisałem. Pan Jan przypadkiem stał się bezpośrednim świadkiem ewakuacji tysięcy więźniów obozu KL Auschwitz w styczniu 1945 roku. Trasa ich przemarszu wiodła m.in. przez Brzeźce. Foks jechał saniami za podążającą w kierunku Wodzisławia jedną z kolumn. - Wiozłem 18 więźniów, a za saniami szedł esesman - relacjonował. - Koło "malowanego mostu" na rzece Pszczynce sanie zaczęły lekko hamować, bo na szosie nie było za dużo śniegu. Esesman kazał zatrzymać sanie i wyładować kapo część "zwierząt", bo konie mają za ciężko. Kapo kijami wypędzili więźniów z sań. Zostało dziesięciu. Z wypędzonych, sześciu było osłabionych ciągłym znęcaniem się. Nie mieli już sił iść. Kapo zameldował esesmanowi, że nie chcą iść do szeregu. Ten ich zastrzelił. Towarzyszący mu pies ściągnął zwłoki ofiar na pobocze drogi. Pozostali dwaj posileni owsem, które Foks zabrał dla koni, włączyli się do kolumny.

-Kiedy dotarliśmy do Wodzisławia - wspominał Jan Foks - towarzyszący mi esesman "egzekutor' zwrócił się do podległych mu esesmanów i kapo, by przypilnowali kolumny i udali się z więźniami prosto do czekających na stacji pociągów. Kolumna się oddaliła. Kazał mi zjechać na bok. Potem rozkazał więźniom pojedynczo wychodzić z sań. Każdego z nich zabijał strzałem w głowę. W końcu zwrócił się do mnie ze słowami: "Teraz się z tobą policzę". Zdecydowałem się skoczyć na niego. Uderzyłem go pięścią w żołądek tak, że się przewrócił. Tymczasem prowadzący kolumnę esesmani zorientowali się, że coś jest nie w porządku, bo komendanta zbyt długo nie było. Zrobił się wielki zamęt, z czego skorzystało wielu więźniów, by uciec.

Tyle skrótowej relacji. Wiem, że pan Jan Foks chętnie uczestniczy w spotkaniach, choć na pewno wojenne wspomnienia wywołują silne emocje. Ale pan Jan podobnie jak wielu innych - by wspomnieć aktora Augusta Kowalczyka uratowanego przez mieszkańców Bojszów - pozostaje wierny obowiązkowi przekazywania pamięci młodszym generacjom. I ostatnie jego spotkanie z młodzieżą z pszczyńskiego III Liceum Ogólnokształcącego należało do udanych. Kapitan Jan Foks, prezes Zarządu Koła Miejskiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Pszczynie, należy do jednych z ostatnich świadków historii.

Grzegorz Sztoler

Dziennik Zachodni  Pszczyna / 15 lutego 2013r.

Copyrights by brzezce.info © 2016. stat4u